piątek, 27 stycznia 2012

KAMBODŻA w TRZECH ODSŁONACH – Phnom Penh 19.12 – 21.12.2011

Kolejnego dnia 19.12 udajemy się do Phnom Penh, 2 milionowej stolicy Kambodży. Odległość z Siem Reap do Phnom Penh to około 320km. Autobus wlecze się niemiłosiernie - prawie 7 godzin.


Pocieszeniem stają się od czasu do czasu piękne widoki – malownicze pola ryżowe - trasa w dużej części prowadzi wzdłuż jeziora Tonle Sap, które w porze deszczowej powiększa się 4krotnie i jest bogatym źródłem ryb dla mieszkańców – jednym z najbardziej zasobnych w ryby słodkowodne akwenów na świecie.


Wynegocjowanym tuk tukiem docieramy do naszego hostelu - King Guesthouse. Pierwszy raz korzystamy z booking.com i będąc jeszcze w Siem Reap wybieramy super extra ofertę promocyjną: pokój dwuosobowy z klimatyzacją i śniadaniem - 12 dolarów za noc! Strach się bać, ale pokój okazuje się w porządku, a obsługa niezwykle przyjazna, gościnna i z poczuciem humoru – opcja zdecydowanie godna polecenia dla szukających wrażeń, a nie luksusu.

Wieczorem wybieramy się na spacer po bulwarze wzdłuż rzeki Tonle Sap (ta sama nazwa co jezioro), która łączy się kilkaset metrów dalej z Mekongiem i na osławioną w gronie podróżniczym Happy Herb Pizza, czyli po prostu pizzę z marihuaną. Długo czekamy na efekt i ciężko powiedzieć, czy to Leo Beer, czy zmęczenie podróżą, a może właśnie happy herb sprawia że gubimy drogę do hotelu, trafiając do „czerwonego dystryktu”...

Kolejnego dnia rano udajemy się do Tuol Sleng Museum. Po drodze zahaczamy o Central Market - głównie żywnościowy i Russian Market - głównie ze wszystkim. Jakoś nigdy nie odnajdywałam się na stadionie dziesięciolecia, nie odnajduje się i tu. Po kilkudziesięciominutowym spacerze ulicami Phnom Penh - gwar wielkomiejski,francuska zabudowa kolonialna, wszechobecne samochody, motorynki, znowu Azja przez duże A – docieramy do naszego celu.



Muzeum to dawna szkoła średnia, zamieniona przez reżim Czerwonych Khmerów w niesławne Więzienie Bezpieczeństwa 21 (S-21) - od momentu objęcia władzy w 1975 aż do jego upadku w roku 1979. Szacuje się, że w tym okresie w Tuol Sleng było więzionych siedemnaście tysięcy ludzi. Klasy szkolne zostały zmienione w cele więzienne o wymiarach 2m x 0,8 m, a budynki otoczono drutem kolczastym pod napięciem. Każdy więzień, który trafiał do Tuol Sleng był fotografowany i dziś te zdjęcia przestraszonych i zalęknionych Kambodżan możemy oglądać na ścianach muzeum. Pojawia się również kilka fotografii obcokrajowców, którzy po zwycięstwie Czerwonych Khmerów w wojnie domowej zostali również uznani za zagrożenie (zdecydowana większość została wydalona z Kambodży). Więźniowie byli łapani na terenie całego kraju, wielu nich było byłymi członkami Czerwonych Khmerów oraz żołnierzami oskarżonymi o zdradę partii i rewolucji.
Więźniowie mieszkali w drastycznych warunkach, tortury i przemoc fizyczna była na porządku dziennym, a metody wymuszania zeznań począwszy od wyrywania paznokci i polewania ran alkoholem po przetrzymywanie głowy pod wodą aż do utraty świadomości, o jedzeniu własnych fekaliów i piciu moczu nie wspominając.


Naczelnikiem więzienia był Khang Khek Ieu, znany również jako Towarzysz Duch, były nauczyciel matematyki, bliski współpracownik Pol Pota. Jako jedyny z byłych przywódców Czerwonych Khmerów został uznany winnym zbrodniom przeciwko ludzkości, morderstwom, torturom i skazany w 2010 roku na 35 lat więzienia.
Jak już kiedyś wspominałam aktualnie w Hadze toczy się proces 4 ostatnich żyjących przywódców Czerwonych Khmerów: Nuon Chea, Brat numer 2, Khieu Sampan – prezydent Demokratycznej Kampuczy, Ieng Sary – minister spraw zagranicznych ; Ieng Thirith (żona tego ostatniego) – minister zdrowia i spraw społecznych. Szczerze wątpię czy ktokolwiek z nich zostanie skazany za życia, a jeśli nawet to obiektywnie co to za kara i strata spędzić kilka ostatnich lat życia w więzieniu. Pol Pot dożył szczęśliwego, sędziwego wieku 82 lat (choć jego śmierć nigdy nie została potwierdzona przez władze Kambodży) i zdążył jeszcze nacieszyć się wnukami w przeciwieństwie do jego ofiar, które nie przeżywały nawet kilku miesięcy życia.


Po wizycie w Tuol Sleng udajemy się do Choeung Ek Genocidal Center, czyli tutejszego „killing fields”. Pól śmierci, czyli miejsc kaźni, gdzie masowo zabijano i grzebano ofiary reżimu jest na terenie Kambodży kilkaset - Choueng Ek jest najbardziej znanym z nich. To tutaj, 20000 ludzi, w tym również obcokrajowców zostało bestialsko zamordowanych: często katowanych aż do śmierci przy użyciu młotów, łopat, kijów bambusowych, siekier, w celu zaoszczędzenia „drogocennej” amunicji.

Reżim Czerwonych Khmerów aresztował i zgładził prawie wszystkich podejrzanych o koneksje z obcymi lub poprzednim rządem, jak również inteligencję i przedstawicieli wolnych zawodów (np. przeżyło zaledwie kilkudziesięciu lekarzy) – około ¼ całej ówczesnej ludności Kambodży.

Killing fields robią na nas piorunujące wrażenie, przechodząc się po dziś pięknym ogrodzie i słuchając audio - przewodnika ciężko uwierzyć że te drzewa były świadkami tak niewyobrażalnego okrucieństwa, a czasem nawet jego „współwinowajcami”, kiedy to Czerwoni Khmerzy roztrzaskiwali głowy niemowląt o ich pnie. Spośród 129 odkrytych tu masowych grobów najbardziej zapadły mi w pamięci dwa: z ciałami bez głów i kobietami z dziećmi przyciśniętymi do piersi.

Od 1988 roku w centralnej części ogrodu stoi wysoka stupa z czaszkami ofiar oraz resztkami ich ubrań. Stupa powstała dla upamiętnienia wszystkich ofiar reżimu Czerwonych Khmerów, których liczbę w Choeung Ek centrum ludobójstwa podaje się ponad 3 miliony.
Ciężko ogarnąć umysłem rozmiar okrucieństwa, a najbardziej przytłaczająca jest chyba świadomość, ze to nie pierwsza i zapewne nie ostatnia rysa na szkle w historii naszej ludzkości.

Aby zobrazować sobie lepiej czym był reżim Czerwonych Khmerów i Demokratyczna Kampucza polecamy film Killing Fields w reżyserii Roland Joffe, ksiażki Loung Ung, o których też już kiedyś pisałam: „First they killed my father” i „Lucky Child”., a także wywiad w Wielkim Formacie GW z Youk CHang - ofiarą reżimu Pol Pota, a dziś szefem centrum dokumentującego zbrodnie Czerwonych Khmerów (http://wyborcza.pl/1,76842,7426686,Moje_pola_smierci.html?as=1&startsz=x).

Po wizycie w Tuol Slong i Killing Fields nie sposób od razu wrócić do beztroskiego klimatu wakacyjnej podróży.

Następnego dnia rano idziemy jeszcze zobaczyć Pałac Królewski ze Srebrną Pagodą.









Pałac Królewski został zbudowany po tym jak Król Norodom przeniósł stolicę z Oudong do Phnom Penh w połowie XIX wieku. Nazwa Srebrnej Pagody ma swoje źródła w terakocie wykonanej z prawdziwego srebra – każda płytka waży kilogram. Srebrna Pagodą jest również nazywana Pagodą Szmaragdowego Buddy, ze względu na kryształowego? Buddę ludzkich rozmiarów ważącego 90kg i pokrytego 9584 diamentami. W głównym budynku znajduje się skarbiec narodowy zawierający m. in. złote posągi Buddy. Chodzimy chwilę po królewskich włościach, podziwiając strzeliste budynki, przepiękne stupy i kolejną miniaturę Angkor Wat.









Po porannym spacerze z przyjemnością wsiadamy do autokaru i ruszamy w końcu w stronę plaży. YEAH!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz